Wednesday 11 September 2013

Vladimir Nabokov,birthday and twisted ankle...

Vladimir Nabokov...ostatnia moja milosc.Mistrz opisu,mistrz przekazu...nawet czytelnik bez wyobrazni zostanie osnuty teczą lsniacej opowiesci.Dawno nie mialam tak dobrej i tresciwej ksiazki w dloniach.

Poza tym mimo mroczkow przed oczami ,braku okularow...jest jednak nadzieja,ze beda w nastepnym miesiacu-nie daje za wygrana i zaczytuje sie w tych grubych tomach.Kazde opowiadanie jest inne,konczy sie tez niespodziewanie,a opisy urzekaja sytoscia przekazu...

Nastepne poza tym-mialam urodziny,chyba najcudowniejsze ...Bukiet bialych roz ,ktory do dnia dzisiejszego zdobi wazon przypomina mi o wydarzeniach sprzed dwoch tygodni...Czasami male gesty ciesza ponad wszystko...i okazuje sie,ze jest tyle bezinteresownych ludzi wokol mnie...ja chyba do nich nie naleze =)

Malowanie poki co czeka,pomyslow wiele,ale lecze chorą stope...nadwyrężoną na rowerze...to juz tydzien a poprawy zero.






1 comment:

  1. Róże były śliczne... ale pamięć jeszcze piękniejsza :) pozdrawiam

    ReplyDelete